Jeżeli ktoś lubi być w kinie zaskakiwanym, nie powinien mieć wątpliwości, że reżyserski debiut Randy’ego Moore’a zrobiony został właśnie z myślą o nim. W tym filmie pewne jest tylko jedno. A mianowicie fakt, że ostatni dzień wakacji, który dla Jima rozpoczął się od nieoczekiwanej utraty pracy, do udanych raczej nie będzie należał. Mężczyzna, jak przystało na głowę rodziny, robi dobrą minę do złej gry i wraz z żoną oraz dwójką dzieci postanawia jeszcze choć przez chwilę „cieszyć” się czasem wspólnie spędzanym w Disney Worldzie. Pomiędzy jedną atrakcją a drugą, Myszką Miki a Kaczorem Donaldem bohater zaczyna mieć dziwne omamy. Choć może to tylko wrażenie, jakie na wyraźnie zmęczonym ułożonym życiem i stabilizacją Jimie zrobiły dwie francuskie nastolatki?
Utrzymany w czerni i bieli film Moore’a to prawdziwy przekrój przez filmowe gatunki. Jakie? O tym lepiej nie mówić, po co psuć projekcję? Po niej jednak dwa razy zastanowimy się, zanim kolejny raz przekroczymy próg wesołego miasteczka. Podobnie zresztą jak reżyser, który o królestwie Walta Disneya w krzywym zwierciadle postanowił opowiedzieć bez jakiejkolwiek zgody.
Pokaz w ramach: PKO Off Camera 2015.
ZWIASTUN: