kpb

Mar(k)s Atakuje!

Zapraszamy na HIT TEGO LATA! Jedyny w swoim rodzaju przegląd Mar(k)s Atakuje - przegląd socjalistycznych filmów science-fiction!
Po zeszłorocznych projekcjach meksykańskiej fantastyki - tym razem czas na bardziej rodzime, przesycone ideologią, produkcje z krajów socjalistycznych :) 

Serdecznie zapraszamy od 10 do 16 lipca!

PROGRAM:

10 lipca (poniedziałek)

20.30 IKARIA XB-1
| IKARIE XB-1
reż. Jindrzich Polak, CSRS 1963, 90’

11 lipca (wtorek)
20.30 DIABEŁ MORSKI
| CZIELOWIEK-AMFIBIJA
reż. Władimir Czebotariow, Giennadij Kazanski, ZSRR 1962, 82’

12 lipca (środa)
20.30 W PYLE GWIAZD
| IM STAUB DER STERNE
reż. Gottfried Kolditz, NRD 1976, 100’

13 lipca (czwartek)
20.30 ZESTAW POLSKICH FILMÓW EDUKACYJNYCH O TEMATYCE KOSMICZNEJ, 84’

14 lipca (piątek)
18.30 OKNA CZASU | AZ IDÖ ABLAKAI
reż. Tamàs Fejér, Węgry 1969, 90’

20.30 SPOTKANIE NA KASJOPEI | MOSKWA-KASJOPEJA
reż. Richard Wiktorow, ZSRR 1973, 85’

15 lipca (sobota)
18.30 SYGNAŁY MMXX | SIGNALE – EIN WELTTRAUMABENTEUER
reż. Gottfried Kolditz, NRD/Polska 1970, 96’

20.30 JUTRO RANO WSTANĘ I OPARZĘ SIĘ HERBATĄ | ZITRA VSTANU A OPARIM SE CAJEM
reż. Jindrzich Polak, CSRS 1977, 93’

16 lipca (niedziela)
18.30 PANOWIE, ZABIŁEM EINSTEINA | ZABILJSEM EINSTEINA, PANOVE
reż. Oldrzich Lipsky, Czechosłowacja 1970, 85’

20.30 MILCZĄCA GWIAZDA | DER SCHWEIGENDE STERN
reż. Kurt Maetzig, Polska/NRD 1959, 99’

Bilety:
14 zł (normalny), 12 zł (ulgowy)
Karnet (10 projekcji): 85 zł


Filmy w wersji oryginalnej z polskimi napisami.
 

OPISY FILMÓW:

IKARIA XB-1 | IKARIE XB-1
reż. Jindrzich Polak, CSRS 1963, 90’
Ekranizacja powieści Lema („Obłok Magellana”), którego nazwisko – rzecz jasna – nie pojawia się w czołówce. Międzynarodowa wyprawa udaje się poza Układ Słoneczny, aż do gwiazdozbioru Alfa Centauri. Dłużący się lot umilają załodze rozrywki rodem z wczasowego turnusu – flirty, dansingi, rekreacja. Zresztą zachęcają do tego rozmiary i wyposażenie samego statku kosmicznego o zaiste pałacowych wnętrzach (na pokładzie jest nawet fortepian).

I tu pojawia się anty-atomowe memento: napotkany latający spodek okazuje się być amerykańskim pojazdem, którego załoga wzajemnie się wymordowała (?) – najprawdopodobniej z chciwości (??). Przypadkowa (czy aby na pewno?) eksplozja amerykańskiej głowicy nuklearnej zabija dwóch członków załogi Ikarii. Ale to dopiero początek kosmicznych niespodzianek. Niedaleko celu wyprawy rakieta dostaje się w pole rażenia tajemniczych promieni śmierci. Gruby pancerz ochronny osłabia promieniowanie do tego stopnia, że cała załoga dostaje jedynie ciężkiej depresji. Prawdziwe problemy zaczynają się gdy najbardziej napromieniowany kosmonauta w stanie ciężkiej paranoi usiłuje sprowadzić rakietę z powrotem na Ziemię.

To trochę nietypowy film w naszym zestawie, ponieważ kosmiczna wyprawa miała być pretekstem do pokazania procesów psychicznych, jakim podlegają umysły ludzi skazanych na własne towarzystwo pośród bezkresu kosmicznej pustki. Ale i tak ciężar ideologii nieco przygniótł ambitne zamierzenia. Film kończy triumf kosmicznego „internacjonalizmu” – dzięki „bratniej pomocy” z tajemniczej „białej planety”, Ziemianie wydostają się ze śmiertelnego zagrożenia i jednocześnie odkrywają istnienie pozaziemskiej inteligencji. Niestety do końca nie dowiemy się jak wyglądają mieszkańcy Alfy Centauri.


DIABEŁ MORSKI | CZIELOWIEK-AMFIBIJA
reż. Władimir Czebotariow, Giennadij Kazanski, ZSRR 1962, 82’
Akcja tego filmu, który w istocie jest stylizowanym melodramatem, ubranym w kostium science-fiction, rozgrywa się w bliżej nieokreślonym kraju Ameryki Południowej – co dość łatwo wywnioskować, ponieważ główny czarny charakter nazywa się Don Pedro, a pojawiający się co jakiś czas policjanci noszą operetkowe uniformy. Mamy tutaj postać mutanta – potwora, zakochaną w nim piękną biedaczkę, demonicznego bogacza, szalonego naukowca snującego mrzonki o idealnym społeczeństwie i – oczywiście – lewicowego dziennikarza, który odegra niebagatelną rolę w całej historii.

W okolicy pewnej rybackiej wioski pojawia się tajemniczy „Diabeł morski” – człekopodobny stwór pokryty łuską, o którym rybacy opowiadają niestworzone historie. Okazuje się on być mutantem - człowiekiem, któremu wszczepiono skrzela rekina, dzięki czemu może żyć tak na powierzchni Ziemi, jak i pod wodą.

Ichtiander – bo tak naprawdę nazywa się diabeł morski jest synem profesora – genialnego lekarza, który mieszka w pobliżu we wspaniałej futurystycznej willi na szczycie skały i obok pracy naukowej zajmuje się pomaganiem ludziom. Ale największym marzeniem profesora jest stworzenie w przyszłości idealnego społeczeństwa ludzi–ryb, którzy będą wieść spokojny żywot w podmorskich głębinach. Tymczasem Don Pedro zaczyna polowanie na Ichtiandra, by wykorzystać go do swych niecnych celów, sam zaś diabeł morski nieszczęśliwie zakochany w pięknej wieśniaczce, nie chce już żyć między rybami i pragnie zostać zwykłym człowiekiem. Niestety na jego wybrankę ma także oko straszliwy Don Pedro – co zwiastuje kłopoty. Po wielu nieudanych próbach diabeł morski zostaje w końcu pojmany i wtrącony do więzienia. Przetrzymywany w basenie straci zdolność oddychania powietrzem...


W PYLE GWIAZD | IM STAUB DER STERNE
reż. Gottfried Kolditz, NRD 1976, 100’
Po sześcioletniej podróży statek kosmiczny Cynro ląduje na planecie „Tem 4”, skąd odebrany został sygnał S.O.S. Mieszkańcy planety twierdzą, że nie nadawali takiego sygnału, ale zapraszają Ziemian na wykwintną ucztę w stylu antycznym (!) której towarzyszą występy skąpo ubranych tancerek (styl bollywoodzki?). Zafascynowani orientalnym przepychem Temeriańskich pałaców kosmonauci zostają odurzeni narkotykami i poddani praniu mózgu przy pomocy drżącego białego promienia.

Wkrótce okaże się, że bogactwo władców planety opiera się na wyzysku mas pracujących, które drążą podziemne tunele wydobywając cenne kruszce. Oprócz niewątpliwych nawiązań do Metropolis, można w tym filmie doszukać się ideologicznych odwołań do ówczesnej sytuacji politycznej - „nasi” kosmonauci trafiają do świata (zachodniego?), który wydaje się być bogaty i szczęśliwy, ale pozorny dostatek skrywa okrutną prawdę o ludzkiej krzywdzie. Wizja ta niebezpiecznie przypomina ideologiczne pamflety demonstrujące obywatelom państw socjalistycznych jak „naprawdę” wygląda życie na Zachodzie (którego zresztą przeważająca większość z nich miała nigdy nie zobaczyć).

Inna sprawa, że wizja zgniłej dekadencji prezentuje się nader okazale – psychodelia, retro-futurystyczne wizje i design Made in NRD tworzą niezwykle pociągający koktajl, a wizja nagiej dziewczyny tańczącej na tle ściany ze świetlistych modułów ułożonych w psychodeliczne wzory na pewno na długo pozostanie w pamięci wrażliwych amatorów science-fiction. Mimo smutnego zakończenia widzom pozostaje nadzieja, że uciemiężone masy wreszcie zbuntują się przeciwko zdegenerowanym władcom i w końcu w całym Kosmosie zapanuje jedynie słuszny system.


ZESTAW POLSKICH FILMÓW EDUKACYJNYCH O TEMATYCE KOSMICZNEJ, 84’
W drodze na Księżyc, reż. J. Star, 1962, 10’
Niebo i Ziemia, reż. J. Star, 1964, 10’
Automaty wokół nas, reż. J. Star, 1965, 10’
ABC kosmonautyki, reż. J. Star, 1966, 10’
Niewidzialne pierścienie, reż. J. Star, 1967, 8’
Sport na Księżycu, reż. J. Star, 1968, 8’
Droga na Wenus, reż. J. Skrobiński, 1969, 9’
W kierunku Księżyca, reż. J. Skrobiński, 1969, 8’
Cztery warianty wyprawy na Księżyc, reż. J. Skrobiński, 1970, 9’
Kosmonauta, reż. Z. Kiersztejn, 1974, 2’

Nietypowy zestaw krótkich edukacyjnych filmów o tematyce kosmicznej, wyprodukowanych w latach 60. w łódzkiej Wytwórni Filmów Oświatowych. Filmy te stanowią osobliwą mieszankę popularnonaukowych informacji dotyczących lotów kosmicznych i warunków panujących w przestrzeni z fantazjami dotyczącymi przyszłych baz na Księżycu czy funkcjonowania organizmu ludzkiego w warunkach nieważkości. W tym sensie są to rzeczywiście filmy fantastyczno-naukowe w najczystszej postaci, fantazja bowiem miesza się tu z rzeczywistym ówczesnym stanem wiedzy o Kosmosie, obok dokumentalnych zdjęć – najczęściej radzieckich – pojawiają się inscenizowane scenki z udziałem „kosmonautów”, poglądowe animacje i zabawne zdjęcia trickowe.

W jednym z filmów zrealizowanych przez mistrza tego gatunku – Janusza Stara (który skądinąd swoje pierwsze filmy – bynajmniej nie science-fiction - realizował już przed wojną) – możemy podziwiać na przykład przygotowania do uprawiania sportu w przestrzeni kosmicznej, w innych filmach pojawiają się człekokształtne roboty, wyobrażone wnętrza księżycowych baz, naiwne projekty kosmicznych skafandrów. Nie zabrakło także dyskretnie podanej ideologii – dowiadujemy się oczywiście o wyższości radzieckiego programu kosmicznego. Możemy tylko żałować, że Janusz Star nie nakręcił nigdy pełnometrażowego filmu fantastycznonaukowego z prawdziwego zdarzenia, bo z pewnością byłby to dziś obraz kultowy.


OKNA CZASU | AZ IDÖ ABLAKAI
reż. Tamàs Fejér, Węgry 1969, 90’
Niewątpliwie najpoważniejszy obraz w całym zestawie soc sci-fi, którego ponurej wymowy nie łagodzą nawet smakowite ujęcia z przechadzającą się nago Beatą Tyszkiewicz. Film powstały na fali zimnowojennego lęku przed atomową zagładą. Akcja całości rozgrywa się w klaustrofobicznej przestrzeni futurystycznej podziemnej bazy wojskowej, która automatycznie zaczyna działać za sprawą przypadkowego spięcia przewodów elektrycznych. Zwarcie uruchamia proces dehibernacji kilku zamrożonych osób, które budzą się do życia nie mając kompletnie pojęcia gdzie się znajdują i ile czasu upłynęło od ich uśpienia.

Z fragmentów wspomnień usiłują ułożyć jak najkompletniejszy obraz rzeczywistości. Szybko okazuje się, że jeden z bohaterów wie więcej niż inni: zna rozkład pomieszczeń bazy, dysponuje kodami umożliwiającymi otwarcie wszystkich drzwi. Właściwie wszyscy z „odmrożonych” mają lub mieli w przeszłości coś wspólnego z odkryciem „kwarku” – tajemniczej substancji, która miała stać się zbawieniem ludzkości, a w końcu posłużyła do budowy strasznej broni. Piątka bohaterów, którzy najprawdopodobniej są jedynymi żywymi ludźmi na wyniszczonej wojną Ziemi zrazu czeka, mając nadzieję że pojawi się wreszcie ktoś, kto wyjaśni jak i dlaczego znaleźli się w tym dziwnym miejscu, a następnie spróbuje znaleźć wyjście na powierzchnię.

Nie będzie to łatwe, bo człowiek, który wie najwięcej, przedstawiający się jako „doktor” okaże się być złowieszczym Sinisem – osobą, która wywołała ogólnoświatowy konflikt i doprowadziła do zagłady ludzkości. Ów złoczyńca został zamrożony, by mogły go sprawiedliwie osądzić przyszłe pokolenia – tyle tylko, że owych przyszłych pokoleń po prostu nie będzie. W końcu na powierzchnię wydostanie się tylko dwójka ocalałych, którzy być może będą mieli szansę stać się nowymi Adamem i Ewą. Nadzieja jest jednak nikła – krajobraz Ziemi przypomina dymiące kopalniane hałdy...


SPOTKANIE NA KASJOPEI | MOSKWA-KASJOPEJA
reż. Richard Wiktorow, ZSRR 1973, 85’
Radziecki przykład „młodzieżowego” science-fiction. Zadziwiająca opowieść o niebezpieczeństwie masowego uszczęśliwiania społeczeństwa na siłę – co mogłoby się niebezpiecznie (dla twórców filmu) kojarzyć z praktykami komunistycznych władz Do gwiazdozbioru Kasjopei wyrusza ziemska (radziecka) ekspedycja, której zadaniem ma być odnalezienie obcej cywilizacji. W związku z tym, że lot ma potrwać dwadzieścia siedem lat, w Kosmos zostaje wysłana grupa czternastolatków, którzy dotrą na miejsce w sile wieku.

Zgodnie jednak z wielokrotnie cytowanym w filmie paradoksem Einsteina, dwudziestosiedmioletnia podróż z prędkością światła dla nastoletnich kosmonautów trwa niecały rok. Po dotarciu na miejsce, młodzi pionierzy którzy wcześniej skupiali się głownie na flirtowaniu, będą się musieli zmierzyć z problemami takimi jak zagłada cywilizacji i bunt maszyn. Planeta Alfa, na której udaje im się wylądować, niepokojąco przypomina Ziemię – do tego stopnia, że bohaterowie obywają się praktycznie bez skafandrów ochronnych. Co więcej, istoty zamieszkujące planetę wyglądają zupełnie jak ludzie – noszą tylko dziwaczne stroje.

Szybko jednak okazuje się, że planeta w istocie jest wymarła i rządzą nią roboty, które kierując się źle pojętym dobrem społeczeństwa zaczęły w pewnym momencie uszczęśliwiać ludzi na siłę, przeprowadzając im przymusowe pranie mózgu. Młodzi kosmonauci będą się musieli wykazać nie lada sprytem, by wydostać się z poważnych tarapatów w które wpędziła ich młodzieńcza fantazja.

Wśród ciekawostek mamy tutaj bezpośredni przekaz telewizyjny z innej Galaktyki, tajemniczego przybysza, który dostarcza listy z Ziemi na Kasjopeję a nawet łączy się z nią telefonicznie, czy „dowcipną” zagadkę unieszkodliwiającą roboty, którym z wysiłku przegrzewają się układy scalone.


SYGNAŁY MMXX | SIGNALE – EIN WELTTRAUMABENTEUER
reż. Gottfried Kolditz, NRD/Polska 1970, 96’
Kolejna fantastycznonaukowa enerdowska superprodukcja, znów w reżyserii sztandarowego twórcy wschodnioniemieckiego science-fiction, Gottfrieda Kolditza. Film ten miał być socjalistyczną odpowiedzią na Odyseję Kosmiczną 2001 i w pewnym sensie spełnił swoje zadanie – tzn. udowodnił, że nawet w socjalistycznym kraju można stworzyć film „wyposażony” w niezwykłe efekty specjalne i imponującą scenografię. I choć niekiedy próby „ukosmicznienia” obrazu wydają się naiwne (np. aby podkreślić wrażenie nieważkości, kamera zaczyna kręcić się wokół własnej osi), Sygnały MMXX są z pewnością filmem widowiskowym.

Akcja rozgrywa się w XXI wieku. Statek kosmiczny „Łajka” odbiera tajemniczy sygnał alarmowy, który mógł zostać nadany z zaginionej rakiety Ikaros. A może to informacja wysłana przez istoty pozaziemskie? Lęk przed obcymi udaje się w końcu przezwyciężyć, Ikaros zostanie odnaleziony, a twórcy filmu wysyłają w przestrzeń optymistycznie naiwne przesłanie o nieuchronnym triumfie rozumu i racjonalności nad destrukcyjną naturą współczesnej cywilizacji (zachodniej).


JUTRO RANO WSTANĘ I OPARZĘ SIĘ HERBATĄ | ZITRA VSTANU A OPARIM SE CAJEM
reż. Jindrzich Polak, CSRS 1977, 93’
Prawdopodobnie najciekawsza czechosłowacka komedia science-fiction oparta na pomyśle podróży w czasie. Bohater filmu odkrywa pewnego ranka, że jego brat bliźniak zadławił się na śmierć rogalikiem. Niewiele myśląc wciela się w rolę zmarłego - pilota Universum, międzynarodowej agencji podróży w czasie, zamieszanego w nazistowski spisek, którego celem ma być dostarczenie Hitlerowi bomby atomowej.

Misja oczywiście okazuje się kompletnym niewypałem – po pierwsze porwany wehikuł pojawia się w kwaterze führera trzy lata za wcześnie, po drugie w wyniku niezwykłego zbiegu okoliczności wraz ze spiskowcami przybywa z przyszłości dwoje amerykańskich turystów (rzecz jasna gdy tylko zauważą Hitlera, za wszelką cenę będą usiłować zrobić sobie z nim zdjęcie – co bynajmniej nie wprawi go w dobry nastrój). Powrót do przyszłości również nie będzie łatwy - okaże się bowiem, że nasi podróżnicy wrócą zanim jeszcze w ogóle wyruszyli (Jan będzie próbował ratować w ten sposób życie bratu). Od tego momentu akcja zacznie dopiero nabierać tempa...

Znakomity, bardzo śmieszny pastisz „poważnego” SF, w inteligentny sposób wykorzystujący komediowy potencjał paradoksów podróży w czasie. Gdyby choć połowa z nich okazała się prawdziwa, historia przestałaby... istnieć. Mimo dość powikłanych perypetii, film ani na chwilę nie traci tempa i nieustannie zaskakuje nas nowymi niespodziankami. Warto wspomnieć, że ultranowoczesne jak na owe czasy wnętrza pojazdów Universum udawały korytarze świeżo wówczas ukończonego praskiego metra.


PANOWIE, ZABIŁEM EINSTEINA | ZABILJSEM EINSTEINA, PANOVE
reż. Oldrzich Lipsky, Czechosłowacja 1970, 85’
Reżyser Oldrzich Lipsky, najsłynniejszy czeski twórca pastiszy („Lemoniadowy Joe”) tym razem zabrał się za komedię opartą na paradoksach podróży w czasie, niepozbawioną również elementów kina atomowej paranoi. Akcja rozpoczyna się w dość odległej przyszłości. Sytuacja jest naprawdę niewesoła: nie dość, że kobietom rosną brody, to jeszcze całkowicie utraciły one zdolności reprodukcyjne. A wszystko to w wyniku wojny nuklearnej, rozpętanej przez wiadome siły. Ponieważ ludzkości grozi zagłada, ONZ decyduje się wysłać w przeszłość grupę naukowców (?), których zadaniem ma być zabicie Einsteina.

Dzięki temu prostemu zabiegowi bomba atomowa nigdy nie powstanie, znikną więc również niepożądane efekty nuklearnej konfrontacji. Ale podróż w czasie jest dużo bardziej nieprzewidywalna niż przejażdżka z Pragi do Budziejowic. Najpierw jedna z „czasonautek” zakochuje się w młodym fizyku i chroni go przed zabójstwem, kolejny wysłannik przyszłości zostaje wymazany z rzeczywistości ponieważ jego ojciec w tej wersji historii zginął zanim doszło do jego poczęcia itp. Członkowie następnej wyprawy ze zdumieniem odkrywają, że w przeszłości do której trafili, Einstein nie jest bynajmniej fizykiem, ale... skrzypkiem.


MILCZĄCA GWIAZDA | DER SCHWEIGENDE STERN
reż. Kurt Maetzig, Polska/NRD 1959, 99’
Najbardziej wystawna, sztandarowa produkcja socjalistycznego science-fiction lat 50. Film kolorowy, co było w owych czasach rzadkością w demoludach. Pierwsza ekranizacja pierwszej oficjalnie wydanej powieści Stanisława Lema („Astronauci”), który był z niej rzecz jasna mocno niezadowolony („Ten film był dnem dna”). Wielokrotnie przerabiany scenariusz jest dość natrętnie propagandowy – co bardziej ogólne kwestie czytane są z offu przez narratora. Mamy tu więc historię pierwszej wyprawy na Wenus, która ma rozwiązać tajemnicę kosmicznego sygnału dostarczonego na Ziemię wiele lat temu przy pomocy meteorytu tunguskiego.
Sama rakieta („Kosmokrator”) jest oczywiście radziecka, a skład załogi - międzynarodowy (wśród kosmonautów jest Japonka urodzona w Hiroszimie, chiński naukowiec, który „znalazł sposób na przemianę dowolnej substancji w pożywienie”, rozwiązując tym samym problem głodu na Ziemi oraz „dobry” amerykanin, który pracą dla dobra ludzkości pragnie zmazać grzechy przeszłości, tj. współudział w pracach nad bombą atomową). Lot na Wenus okraszony jest typowymi kosmicznymi przygodami (niespodziewany rój meteorów), ale przez większość czasu kosmonauci poświęcają rozwiązywaniu zagadki wenusjańskiego przesłania. W wolnych chwilach delektują się „pysznym płynnym pożywieniem, które wszystkim smakuje wybornie” (chiński wynalazek, brrr...). Tajemnica milczącej gwiazdy zostanie oczywiście rozwiązana ku pokrzepieniu serc postępowo myślącej połowy ludzkości i na pohybel amerykańskim „atomowym biznesmenom”.

Film ten wpisuje się w obecny zarówno za Atlantykiem, jak i po naszej stronie żelaznej kurtyny popularny wówczas nurt kina atomowej paranoi, gdzie zagrożenie kosmiczną apokalipsą stanowi figurę nuklearnych ambicji ideologicznego przeciwnika.
Jak zwykle w socjalistycznym sci-fi uwagę przyciąga bardzo stylowa scenografia autorstwa Anatola Radzinowicza. Tak wnętrza Kosmokratora, jak i niezwykły szklany las na powierzchni Wenus to świetny retrofuturystyczny design, który wytrzymał próbę czasu.


OPIS PROJEKTU:

Przegląd jest pierwszą w Polsce próbą syntetycznego przedstawienia fenomenu socjalistycznego filmu science-fiction. Fantastyka naukowa – poza chlubnymi wyjątkami – była traktowana przez przemysł filmowy instrumentalnie: w USA najpierw stanowiła rodzaj kostiumu podsycającego zimnowojenną paranoję, a potem stała się dekoracyjnym, widowiskowym sztafażem; w ZSRR i krajach bloku wschodniego z kolei od początku pełniła rolę służebną wobec ideologii. Zresztą ideologia komunistyczna sama w sobie była rodzajem fantastyki naukowej – nieustannym „naukowym” eksperymentem, którego efekty miały objawić się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Na podstawie wybranych filmów chcemy pokazać różne sposoby manifestacji ideologii w filmach fantastycznonaukowych i ukazać ich specyfikę na tle zachodnich produkcji. O ile filmy amerykańskie często ukazywały atak kosmitów na Ziemię, fabuły socjalistycznych produkcji zazwyczaj dotyczą międzygwiezdnych podróży (co być może wiąże się z ekspanjonistycznym charakterem ideologii komunistycznej).
Każdy z krajów socjalistycznych wypracował sobie własną wersję soc-SF: filmy radzieckie najczęściej skupiały się na bohaterze realizującym ważną naukową, bojową czy ideologiczną misję z rozkazu Partii; Czesi stworzyli specyficzną wersję komedii fantastycznej łączącej klasyczny czeski humor z sytuacjami wynikającymi z zaburzeń czasoprzestrzennych. Z kolei filmy fantastycznonaukowe wyprodukowane w NRD wyróżniały się wysokim poziomem scenografii i zaawansowanymi rozwiązaniami technicznymi.
Świadomie rezygnując z pokazywania arcydzieł gatunku – jak np. Solaris Tarkowskiego – skupiamy się na filmach mało znanych, zapomnianych lub wręcz nigdy nie pokazywanych na ekranach polskich kin. To one bowiem tworzyły w masowej świadomości społeczeństwa popularny obraz kosmosu i fantastycznej przyszłości
Ideologia komunistyczna okazała się fantastyczno-naukową mrzonką, za sprawą której filmy te nabierają dla dzisiejszego odbiorcy egzotycznego posmaku. Wizje przyszłości zrealizowane „jedynie słusznymi” środkami dziś wydają się naiwne, scenografia i efekty specjalne wzbudzają wesołość – ale taki jest los wszystkich produkcji science-fiction po latach. 
 
Organizacja: CSW Zamek Ujazdowski - Kino.Lab
Współpraca: Goethe Institut Warschau, Czeskie Centrum, Silesia Film

Bookmark and Share

archiwum